Gigantyczny, utopiony, pocięty na żyletki
Autorem artykułu jest Karol Stopka
Największy statek jaki kiedykolwiek zbudowali ludzie symbolizuje gigantyczne ambicje firm organizujących spedycję międzynarodową. W ciągu trzydziestu lat swojej służby musiał nader często stawiać opór wiatrom historii.
Z punktu widzenia większości spedycja międzynarodowa to po prostu towary, które pojawiają się w sklepie za rogiem chociaż produkowane są na końcu świata. Dla tych, którzy się nią zajmują, to najczęściej żmudna robota. Dla niektórych jednak spedycja międzynarodowa to środki transportu. Gigantyczne, nastawione na masową skalę. Takie, jak gigantyczne okręty w rodzaju Seawise Gianta.
Zanim w 2009 roku wyruszył w swoją ostatnią podróż do indyjskiego miasta Alang w stanie Gujarat, był największym statkiem pływającym po morzach. Ten tankowiec przewoził ponad 650 tys. ton za jednym razem.
Wymiary? Długość przekraczająca 458 m. Zanurzenie ponad 24 m, a powierzchnia pokładu – 31 tys. m2. Statek był tak wielki, że nie był w stanie przepływać przez Kanał La Manche. Seawise Giant nie pływał też przez kanał sueski i panamski. Ster giganta ważył 230 ton, a śruba 50 ton.
Statek od początku był przejawem manii wielkości, na jaką zapadła spedycja międzynarodowa. Przewieźć jak najwięcej jak najniższym kosztem. Budować ogromne statki, choćby nie wiem co. Finansować się pożyczonymi pieniędzmi, ale nie odpuszczać.
Tu właśnie pojawił się problem. Zamówienie na okręt zostało złożone w połowie lat siedemdziesiątych. Po szoku naftowym 1973 roku trwał boom na tankowce. Spedycja międzynarodowa potrzebowała statków, które pozwoliłyby przewozić drożejącą ropę jak najniższym kosztem. Seawise Giant został zamówiony przez greckiego armatora. Kiedy jednak w 1979 roku został ukończony, spedycyjny gigant był bankrutem.
Japońska stocznia, która go budowała potrzebowała w krótkim czasie znaleźć kogoś, kto kupi ogromny statek. Znalazła – w Hongkongu. Tamtejsza firma, której polem działalności była również spedycja międzynarodowa zgodziła się odkupić ogromny tankowiec. Pod jednym warunkiem – że zostanie przedłużony i powiększony. W 1981 roku na morze wypłynął więc największy statek, jaki kiedykolwiek został wybudowany przez człowieka.
Co z tego, skoro historia jeszcze raz zaśmiała się armatorom w twarz. Gigant miał obsługiwać dwa kraje – Irak i Iran. I obsługiwał, tyle że wkrótce wybuchła między nimi wojna. Świat arabski wsparł Saddama i zagroził, że zatopi każdy statek, który będzie przewoził irańską ropę.
Seawise Giant miał ją na pokładzie, kiedy w 1986 roku przepływał przez Cieśninę Ormuz. Namierzony przez irackie myśliwce, został zbombardowany. Statek był bez szans. Poszedł na dno w płytki wodach w pobliżu irańskiego wybrzeża.
Chociaż uznano, że nie opłaca się go remontować, znalazł się nabywca. Szczątki statku zostały kupione przez norweskiego armatora i przetransportowane do stoczni w Singapurze. Tam statek został wyremontowany i w 1991 roku wypłynął po raz kolejny na morze. Tym razem pod nową nazwą - Jahre Viking. I pod flagą Norwegii.
Trzynaście lat później, po kolejnej zmianie nazwy, gigant trafił na wybrzeże Kataru. Już nie pływał. Został przerobiony na gigantyczny magazyn ropy naftowej. Nadano mu też nową nazwę: Knock Nevis. W 2009 roku popłynął w ostatni rejs, do Indii.
---Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz